Są takie dni w miesiącu kiedy każda z nas jest Kasią Cichopek. Wcale nie dlatego, że mamy zadłużone chaty na kilkanaście milionów, albo że nasz mąż poleciał na nasz stanik z cekinów, który miałyśmy na sobie w Tańcu z gwiazdami. To coś zupełnie innego. To taki stan bycia za ciężką o pięć kilo, źle ubraną i z włosami, które wyglądają jakbyś chciała oszukać świat, że suchy szampon to to samo co porządne mycie. I ja dzisiaj jestem Kasią Cichopek.
Co prawda umyłam się dzisiaj rano, co w zasadzie nie ma
żadnego logicznego uzasadnienia, ponieważ nie zamierzam wychodzić z domu.
Dobra, jadę do Reala, ale to jeszcze nie powód, żeby się od razu kąpać jak jakaś Francuzeczka. Najwyraźniej miałam taki kaprys, chciałam się poczuć jak Edyta Górniak - zrobić coś nielogicznego i nie musieć się z tego tłumaczyć.
Jestem Kasią Cichopek, bo zaczynam dzień od szkanki Coca-Coli,
bez whisky bo jest za wcześnie, a nawet jeśli nie jest za wcześnie, to muszę
jeszcze prowadzić samochód.
I jeszcze obiad. Muszę zrobić obiad.
Wczoraj był finał Masterchefa, ale ponoć Empik zaspoilerował
i wypuścił książkę laski, która wygrała, zanim wygrała #takbardzosuspense
#pobitegary Nie macie kompleksów jak oglądacie takie programy? Wiecie, laska
robi purée
z kalafiora czy tam pietruszki, podaje pierś z kaczki na marmoladzie z cebuli,
albo smażoną doradę. Jakby nie mogła kostki z morszczuka usmażyć, jak człowiek.
Miałam nadzieję, że wygra Karyna, taka się bardziej swojska wydawała, a ta
Dominika taka niepewna.
Wczoraj był też finał Miss Polski 2014, zaprosili wszystkie
zasuszone Miss z ubiegłego wieku, a prowadziła oczywiście Paulina Jarzyna i
Krzysiek Ibisz, dzięki czemu było naprawdę zabawnie i na poziomie, a paniom na
szczęście nikt nie zadawał trudnych pytań typu ile lat temu wybuchła wojna
światowa, tylko takie lżejsze, na przykład ile masz wzrostu albo przeliteruj
swoje nazwisko. Tak zabawniej raczej. PS. Miss wygrała pani Kinga Rusin.
Dobra, idę do Reala, jak będziecie grzeczni to Wam zrobię
haul zakupowy.
Komentarze
Prześlij komentarz