Zbliżają się walentynki, czyli święto, które dla polskich kobiet jest równie ważne jak Wielkanoc — ostatecznie w obu przypadkach chodzi o ładne jajka.
Kobieta, która nie ma z kim spędzić walentynek staje się obiektem kpin, doświadcza przykrej stygmatyzacji, nierzadko kończy nietrzeźwa w ramionach przypadkowego studenta z tureckiej wymiany — romans kończy się rozczarowaniem i mononukleozą, dlatego jeśli już spędzasz wieczór z jakimś Ahmedem, to zamiast się całować wytarguj od niego Rolexa.
W walentynki musisz mieć chłopa, bo przecież wszystkie koleżanki będą się pytały, gdzie byłaś i czy Twój chłopak się wreszcie oświadczył. Co roku po walentynkach facebook odnotowuje wysyp zaręczynowych aktualizacji profilu i niezliczoną ilość zdjęć pierścionków, w których wielkość kamienia jest wprost proporcjonalna do wielkości przyrodzenia narzeczonego.
Jeśli nadal nie masz chłopa, to pewnie zawaliłaś sprawę i poszłaś na studia żeby się uczyć. Idiotka. Każdy wie, że kobieta idzie na studia żeby znaleźć męża, bo potem to wszyscy są już zajęci i szanse na chłopa są dopiero po fali rozwodów, czyli za pięć do ośmiu lat. W robocie ciężko kogoś poznać, bo najpierw trzeba mieć robotę, a poza tym jak ktoś Cię wiecznie opierdala, że za mało sprzedajesz i nie realizujesz planów, to ciężko o romantyczny nastrój. Nie trać jednak nadziei, są jeszcze inne sposoby.
Chłopa trzeba umieć szukać. Dobrze, żeby ten chłop nie był byle jaki, ale wiadomo, nie ma co wybrzydzać — nie Ty jedna szukasz, a konkurencja jest spora, począwszy od zdesperowanych kobiet po trzydziestce, poprzez pobudzone przed klimakterium czterdziestolatki aż po rozwiązłe studentki, które chcą żeby ktoś zapłacił za ich bilet na premierę „50 twarzy Grey’a”. Jak takiego chłopa znaleźć, zanim zapasy się wyczerpią?
Opcja pierwsza to strategia długofalowa. Warto szukanie chłopa zaplanować z wyprzedzeniem, idealnym okresem są wakacje, kiedy wyposzczony facet wychodzi z dupy swojego szefa i szuka uciech. Musisz jednak wiedzieć, że takiego chłopa ciężko będzie zatrzymać do lutego — jest więc to opcja równie niepewna jak orientacja seksualna twojego ojca.
Jeśli nie chcesz inwestować w coś, co może nie wypalić, możesz zdać się na szukanie tak zwanego pewniaka — czyli bierzesz albo rudego, albo informatyka. Z rudym to jak z Katowicami — cała Polska się wstydzi, nikt z własnej woli nie odwiedza, chyba że w odzieży ochronnej i po serii szczepień. Informatyk z kolei będzie śmierdział potem i przynudzał, a jak zaprosisz go do siebie, to dobierze się co najwyżej do twojego dysku.
Jest jeszcze opcja instant. Walentynki są w sobotę, więc spokojnie w piątek możesz ruszyć w teren na rozeznanie. Nie szukaj podrywaczy ani flirciarzy, lepiej zawiń jakiegoś samotnika spod baru, bo oni są jak psy w schronisku — jak takiego weźmiesz do domu, to jest dozgonnie wdzięczny i ładnie chodzi przy nodze. Potem, zgodnie z typową polską szkołą, możesz go porzucić przy drodze albo przywiązać do drzewa w lesie.
Bez względu na to, którą z opcji wybierzesz, pamiętaj o tym, by nie zostać z niczym i w Walentynki siedzieć w domu jak taka ostatnia niechciana pizda, albo nie daj Boże iść na jakąś babską imprezę, podczas której będziecie udawać, że się świetnie bawicie i na zmianę po cichu płakać w kiblu. Jedyna impreza, na jaką możesz pójść, to impreza gdzie będą faceci — może wyrwiesz kogoś w ostatniej chwili i będziesz miała o czym opowiadać w robocie. Może jakoś przełkniesz fakt, że nikt nie zabrał Cię do restauracji, gdzie musiałabyś czekać czterdzieści minut aż kelner przyniesie Ci kartę.
Dużo miłości, Kochasie, pamiętajcie żeby porobić rezerwacje, bo z ulicy to raczej nigdzie Was nie wpuszczą, a głupio tak iść w Walentynki na kebsa. Całuski!
Huj ci na łeb stara ruro
OdpowiedzUsuń